Gdyby ktoś bez pytania oddał mnie w ręce stylisty, który wyrzuci mi ulubione, ale niemodne ubrania? Gdyby zafundował mi fryzurę, o jakiej nigdy nie marzyłam, i makijaż, jakiego nigdy bym sobie nie zrobiła? Czy byłabym zadowolona?!
Po skończonej praktyce leniwie podnosiły się ze swoich mat.
 – Jutro będą zakwasy – powiadomiła grupę Prima, co w jej kodzie oznaczało ogromny (i całkowicie zasłużony) komplement. 
 Ale Szymon, wciąż Nowy, zrozumiał uwagę po swojemu.
 – Na szczęście – wtrącił pocieszającym tonem – kobiety znacznie lepiej znoszą ból. Spoko, dasz radę.
 – To „znacznie lepiej” bym wyrzuciła – poradziła Mistrzyni. – Po prostu znoszą, skoro nie ma innego wyjścia.
 – Takie matki na przykład – Cienie pochwaliły się newsem wyłuskanym na portalu „Strzępy wiedzy”. – Granica wytrzymałości człowieka wynosi 44 jednostki. A ból podczas porodu przekracza 57 jednostek. Co jest podobno równoznaczne z łamaniem 20 kości. Naraz i na żywca!
 – Można poprosić o znieczulenie – przypomniał dziewczynom Szymon, lekko się wzdrygnąwszy.
 – No jasne – zaśmiała się Maria. – Mówisz, masz.
 – Ja tam nie prosiłam – oświadczyła Prima z godnością. – Wzięłam na klatę.
 – „Klatę” powiadasz? – usłyszały frywolny głos Martyny. – Ładna przenośnia.
 – Kojarzy się z herosem – zauważyła Filipa. – I słusznie. Wytrzymać taki ból.
 – I to przez dobę – pochwaliła się Prima. 
reklama
                                    
                                    
                                    
 – A potem jest jeszcze gorzej – Iga westchnęła ciężko, niczym sterana matka hiperaktywnych trojaczek. – Ohydne kaszki, mokre pieluchy, baby blues, który trwa miesiącami…
 – …i przejścia podziemne, których nie sposób pokonać wózkiem – dodała Mistrzyni. – Bo brak podjazdu.
 – Dlatego przerzuciłam się na chustę do noszenia – zdradziła Prima. – Ekologiczna, superwygodna i na topie.
 – Później przychodzi ząbkowanie – wróciła do wyliczanki Iga – oraz żmudna nauka czystości.
 – To bułka z masłem w porównaniu z nieustannym dziamoleniem – przerwała Prima. – Czasem marzy mi się absolutna cisza. I pilot, którym mogłabym wyłączyć młodego, chociaż na jeden piątkowy wieczór.
 – Nie próbowałaś paralizatora? – podsunął Szymon.
 Filipa zachichotała, ale widząc minę Primy, szybko zmieniła temat.
 – Tyle bólu, tyle poświęceń, zarwanych nocy, a w zamian jeden marny Dzień Matki. „Odbębniony” bukietem kupionym w osiedlowej kwiaciarni.
 – Zawsze można dołączyć butelkę drogiego wina – rzucił Szymon. – Albo zorganizować porządną imprezę w eleganckim lokalu.
 – Do którego matka sama nie zagląda – odparła Mistrzyni, dodając ciszej. – Bo się wstydzi.
 – Można ją przygotować na okoliczność kolacji – wyjaśnił Szymon. – Ja na przykład funduję swojej staruszce całodniową wizytę w Beauty Center. Po wszystkim wychodzi zupełnie odmieniona, z nową modną fryzurą i makijażem, jakiego nigdy by sobie nie zrobiła.
 – I wreszcie możecie się pokazać w modnej restauracji – zakończyła Martyna.
 Szymon udał, że nie słyszy ironii w jej głosie.
 – W tym roku dodatkowo – ciągnął – zaskoczę matkę wizytą stylisty. Wreszcie zrobi porządek w jej garderobie i przewietrzy szafy.
 – Tylko pozazdrościć – wyrwało się Filipie. Że też o nią nikt tak nie dba. Nawet jej samej się nie chce, uświadomiła sobie z pewnym zakłopotaniem. Ale to się zmieni, już niedługo. Kiedy tylko Szymon zrozumie, że są połówkami. Jabłka, pomarańczy, wszystko jedno. Ważne, żeby wreszcie załapał. Wtedy Filipa pokaże drzwi Grześkowi i zacznie prawdziwe życie, na jakie czeka od końca podstawówki.
 – A twoja matka – Mistrzyni zwróciła się do Szymona – jest zadowolona?
 – Ty byś nie była?
 – Gdyby ktoś bez pytania oddał mnie w ręce stylisty, który wyrzuci mi ulubione, ale niemodne ubrania? Gdyby zafundował mi fryzurę, o jakiej nigdy nie marzyłam, i makijaż, jakiego nigdy bym sobie nie zrobiła? Jak myślisz?
 – A masz lepszy pomysł, jak uczcić ten dzień? – rozsierdził się Szymon.
 – Może po prostu wystarczyłoby – odezwała się Maria – zrobić mamie Dzień Dziecka…
Izabela Sowa
 fot. shutterstock
  	 
	
				
						    
dla zalogowanych użytkowników serwisu.